Podsumowanie kwietnia 2018

Kolejny koniec miesiąca, kolejne podsumowanie.
Kwiecień był dość zabieganym miesiącem, bałam się więc, że pod kątem czytelniczym będzie tym razem dość kiepsko. Czy faktycznie było aż tak źle?
Przekonajmy się :)



Pierwszą rzeczą jaką udało mi się przeczytać w tym miesiącu są Dzieje Tristana i Izoldy. Gdybym nie musiała po to sięgać, to pewnie bym szerokim łukiem omijała tę pozycję. W końcu to stara jak świat historia, spisana na podstawie pieśni i ballad, a na dokładkę nie mająca konkretnego autora. To naprawdę nie brzmi dobrze. No ale z nauczycielami się nie dyskutuje.
W ogólnym rozrachunku jest to całkiem niezła opowiastka. Są tam pewne nieścisłości, a zachowania bohaterów czasami nie mają żadnego sensu, ale ta legenda została spisana w średniowieczu, więc... trzeba jej to wybaczyć. O dziwo nie czytało się tego tak źle - spodziewałam się tryliona archaizmów, a język okazał się być wręcz przesadnie prosty.
Jeżeli wam się nudzi i szukacie czegoś na kształt baśni, to to może się całkiem sprawdzić. Ale nie uważam tego za jakieś wybitne dzieło literatury.

Potem zabrałam się za książkę Silver. Trzecia księga snów. Recenzję całej trylogii możecie znaleźć tutaj, więc jeśli kogoś ten temat bardziej interesuje, to odsyłam tam. A sama trzecia część... Cóż - nadal uważam, że pierwszy tom jest najlepszy, najbardziej klimatyczny. Drugi i trzeci są już troszkę słabsze, choć wciąż reprezentują całkiem dobry poziom. Pod koniec trylogii wszystko zostaje dość spójnie domknięte i mimo, że nie jest to coś wybitnego, to przyjemnie się przy tych książkach spędza czas.

 Kolejną powieścią, którą przeczytałam w kwietniu jest Zadurzenie Eve Ainsworth. Recenzja tego na blogu.
tytułu również jest opublikowana
Jest to bardzo dydaktyczna książka. Charaktery postaci, styl - to schodzi na dalszy plan, by zrobić miejsce dla wyeksponowania wątku toksycznego związku. Historia z pewnością pouczająca, ale nie wybijająca się jakoś szczególnie na tle innych młodzieżówek.

Następnie zabrałam się za Wymarzony dom Ani od Lucy Maud Montgomery. Ania z Zielonego Wzgórza była jedną z książek mojego dzieciństwa, więc kontynuuję tę serię bardziej z sentymentu niż z faktycznej ciekawości. Mam wrażenie, że autorka rozciągnęła tę historię na tyle, na ile tylko mogła. I to widać. Niby całkiem dobre te powieści, ale schematy zaczynają się powielać, a fabuła ciągnąć. Nadal dobrze się to czyta, ale... mam złe przeczucia co do dalszych tomów.

Potem przyszedł czas na Pojedynek od Marie Rutkoski. Tę pozycję również już recenzowałam.
Bardzo wciągająca powieść z subtelnie poprowadzonym wątkiem miłosnym. Jeśli lubicie tematykę dworskich intryg to to może być seria dal was. Tylko ten nieprzetłumaczony trzeci tom...

W kwietniu przeczytałam również trzy tomiki mangi Ścieżki Młodości. Pierwszy nie zapowiadał nic wybitnego - ot zwykłe shojo. Za to drugi... tu jest już dużo lepiej. Coraz bliżej poznajemy bohaterów, jest tam mnóstwo humoru, a całość czyta się z wielką przyjemnością. Trzeci tomik nie jest aż tak dobry tak drugi, ale historia całkiem nie wciągnęła i w najbliższym czasie zapewne będę kontynuować czytanie tego cyklu.

Następnie ( uciskana trochę przez ponad trzydzieści nieprzeczytanych części) wzięłam się za Kolor magii od Terry'ego Pratchetta. Wiele osób uważa, że jest to jedna z jego lepszych powieści. Póki co nie uważam jej za najlepszą, ( Straż! Straż!, Wyprawa Czarownic, czy Zbrojni są na wyższym poziomie) ale jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tyle osób tak myśli. Książka ta jest bardzo dynamiczna i nie wiemy, czego mamy się w danej chwili spodziewać. Ta historia to totalny roller coaster. Jest tu mniej nawiązań do popkultury niż w innych dziełach autora i głównie to sprawiło, że ta powieść nie przebiła się do grona moich ulubieńców.

Ostatnią książką jaką przeczytałam w kwietniu jest Ostatnia bitwa od C.S. Lewisa. Siódmy tom ... Ten, do którego byłam najbardziej uprzedzona. W dzieciństwie próbowałam go czytać, ale nie wyszło. Czegoś mi w nim brakowało... no i napatoczyła się ta przeklęta małpa (kto czytał, ten rozumie). Ale w końcu się przemogłam i wreszcie to zrobiłam. Przeczytałam
Opowieści z Narnii
Nadal podtrzymuje tezę, ze nienawidzę Krętacza. Serio - dawno żadna postać mnie tak nie zirytowała. A co do reszty - historia już nie jest tak magiczna jak w poprzednich tomach, a ta powieść jest zdecydowanie najsłabsza ze wszystkich. Autor zadbał tu przede wszystkim o to, by podtekst chrześcijański odpowiednio wybrzmiał i to mu sie udało. Ale gdy popatrzymy na to sucho, bez żadnych głębszych interpretacji, to nie zajdziemy tu zbyt wiele.

Podsumowując:
W kwietniu przeczytałam 7 książek i 3 mangi. Jak na ilość spraw, które miałam załatwić i moje tempo czytania jest to przytłaczająca ilość.

A jak to jest z wami? Dajcie znać ile książek udało wam się przeczytać w kwietniu, a jeśli czytaliście, którąś z powyższych pozycji, to podzielcie się swoją opinię w komentarzu.
Na dzisiaj to tyle. Dziękuję za poświęconą mi uwagę i do zobaczenia w kolejnych postach!


Komentarze